Dr Stanisław Nowak - Z moich wspomnień - XXI



XXI


Wystawa przemysłowo-rolnicza została otwarta w d. 5/VIII 1909 r. Nie mam zamiaru opisywać jej szczegółowo i szczegółowo wykazywać jej wielkiego znaczenia nietylko gospodarczego lecz i społeczno-kulturalnego, ograniczę się do podania niektórych danych, które mogą najlepiej odmalować jej rozmiary i jej charakter. Inicjatorzy wystawy, przystępując do swej pracy w końcu 1907 r., nie zdawali sobie sami dokładnie sprawy z tego, czem będzie przyszła wystawa. Niejeden z inicjatorów sądził początkowo, że wystawa częstochowska będzie sobie ot takiem niewielkiem prowincjonalnem przedsięwzięciem, obliczonem na zobrazowanie życia gospodarczego i społeczno-kulturalnego Częstochowy, pow. Częstochowskiego i, co najwyżej, kilku sąsiednich powiatów. W miarę postępu prac przygotowawczych zakres przyszłej wystawy rósł stopniowo i w końcu rozrósł się do takich rozmiarów, że wystawa częstochowska stała się naprawdę wystawą krajową. Częstochowa wyręczyła do pewnego stopnia Warszawę. Pamiętam z moich czasów gimnazjalnach kilka wystaw przemysłowo-rolniczych w Warszawie na placu Ujazdowskim, w latach przed rokiem 1890; o ile mnie pamięć nie myli, od tego czasu nie było większych wystaw przemysłowo-rolniczych w Kongresówce. Porównywając Częstochowską wystawę z r. 1909 z dawnemi warszawskiemi wystawami mogłem stwierdzić, że częstochowska wystawa stała znacznie wyżej od swoich warszawskich poprzedniczek; zapewne, od czasu ostatniej warszawskiej wystawy upłynęło blisko dwadzieścia lat, ale też Częstochowa w porównaniu ze stolicą naszą była skromnem miastem prowincjonalnem. Niejeden zadawał sobie pytanie, dlaczego Warszawa dała się ubiec Częstochowie, dlaczego stolica kraju nie zdobyła się na wielką wystawę krajową, choć rozporządzała znacznie większymi środkami pieniężnymi i zrobiłaby to może znacznie lepiej, niż to uczyniła Częstochowa. Tem większą zasługę przypisać należy członkom komitetu częstochowskiej wystawy, że nie ulękli się pracy i odpowiedzialności i że dowiedli, że i prowincja może iść w zawody ze stolicą.

O ogromie wystawy mówił choćby sam obszerny teren, na którym mieściła się wystawa. Kto zna dzisiejszą Częstochowę, a nie znał jej w r. 1909, ten się zadziwi, gdy wspomnę, że teren ówczesnej wystawy obejmował dzisiejszy park miejski im. Staszyca (na taką nazwę parku godziły się władze rosyjskie, bo dla nich Staszyc był zawsze „statskim sowietnikom“), olbrzymi plac miejski, na którym mieści się boisko i gmach wychowania fizycznego i t. zw. pólka doświadczalne, i wielkie przestrzenie, dziś już w znacznym stopniu zabudowane i poprzecinane ulicami, przylegające do tyłów posesji nieparzystej strony III Alei, dochodzące do ul. Śląskiej i do kościoła ewangelickiego, graniczące z domami przy ul. Focha (dawnej Zielonej), i sięgające do ul. Pułaskiego (dawnej Humbertowskiej); ul. Waszyngtona (dawna Jasna), część Lublinieckiej (dawnej Celnej) i Siedmiu Kamienic wchodziły w obrąb wystawy. Ogólny obszar terenu wystawowego obejmował około 35 hektarów. Obszar ten pod względem estetycznym, dekoracyjnym i urbanistycznym, prezentował się bardzo dobrze. W terenie wystawowym można było wyróżnić jakby trzy odrębne części. Jeden z nich to park Staszyca; kto widział park miejski przed wystawą, kto przypomina sobie stare wielkie nawpół uschnięte drzewa, rosnące dziko, kto się nieraz potykał o wilcze doły i rozrzucone po całym parku kupy śmieci i nawozu, zalegające stale park, ten stawał zdziwiony na widok wspaniałych trawników, pięknych krzewów, pieszczącej oko zieleni, na widok roztaczających się szeroko przed okiem zdziwionego przechodnia szerokich otwartych przestrzeni, pełnych czarującej perspektywy, na widok gustownych placyków, okolonych ławkami i umiejętnego wyzyskania falistości terenu. Wśród tej zieleni i barwnych kobierców wyłaniały się z poza drzew i krzewów sylwetki budynków, stałych i czasowych. Do stałych budunków należało zaliczyć omawiane już wyżej Muzeum Higj. (jako budynek niefortunne), Muzeum Przemysłu Ludowego (imitujące stary śpichlerz polski), i zagrodę włościańską (budynek niezbyt udatny), następnie budynek restauracyjny, wzniesiony na wzgórku, u stóp którego znajdowała się obramowana zielenią niewielka sadzawka, i budynek Tow. Akc. Zawiercie w formie rotundy, zamieniony w kilkanaście lat później na miejskie obserwatorjum astronomiczne. Z budynków czasowych rzucały się w oczy stylowy budynek t. zw. pałac sztuki, mieszczący bogaty zbiór dzieł z zakresu malarstwa, rzeźby, grafiki i sztuki stosowanej, i niebrzydki teatr, w którym rozgościła się ze swoją trupą M. Przybyłko-Potocka; budynku tego mogłaby pozazdrościć wystawie i dzisiejsza Częstochowa, niestety, zakończył on swój żywot wraz z wystawą, ponieważ miasto nie mogło go kupić, choć przedsiębiorca, który go postawił, żądał za niego tylko tyle, ile wynosiła wartość drzewa, zużytego na budowę. Park miejski Staszyca był żywem świadectwem energji, przedsiębiorczości i wielkiego poczucia artystycznego jego twórców; park stał się żywym pomnikiem wystawy, stwierdzającym nie po raz pierwszy, że w gospodarce miejskiej inicjatywa sił społecznych potrafi się zdobywać na rzeczy piękne, o szerokim geście i w szlachetnym stylu.

Drugą część terenu wystawowego stanowił wielki plac miejski, oddzielony od parku ulicą Siedmiu Kamienic, wchodzącą do obszaru wystawowego. 1 ten plac przed wystawą był obrazem nędzy i rozpaczy; był to plac, o którym wspominano niejednokrotnie w historji niezliczonej ilości projektów budowy szpitala, jako o odpowiedniem miejscu pod jego budowę. Obecnie i ten plac zmienił swój wygląd gruntownie; został on bardzo starannie splantowany, zaopatrzony w ładne i szerokie deptaki, w piękne trawniki, umajone barwnymi kobiercami kwiatów, ułożonych w różne desenie, z których najpiękniejszym był kwietnik, przedstawiający herb miasta Częstochowy, i w piękny basen z fontanną; pod względem perspektywicznym ta część wystawy stanowiła jedną całość z trzecią częścią terenu, otwierającą piękny widok na całą wystawę; w tej części terenu wystawowego wznosiły się główne pawilony wystawowe, okazały pawilon wielkiego przemysłu, nieco skromniejszy pawilon rzemiosła i drobnego przemysłu, pawilon działu kulturalnego, w którym umieściły swoje eksponaty różne szkoły, zakłady wychowawcze, stowarzyszenia oświatowo-kulturalne etc., i szereg mniejszych pawilonów, budynków i kiosków.

Trzecią część terenu wystawowego stanowiły dawne pola, na których złociły się corocznie łany żyta i na których rosły kartofle, kapusta i inne warzywa; i ten teren został wyrównany i uporządkowany; rozłożyły się tutaj olbrzymia hala maszyn, wielka restauracja, pawilony rolnicze i długi szereg innych budynków, stoiska dla wystawianego inwentarza żywego, boisko dla zabaw i popisów zbiorowych, etc. Przez środek tej części terenu przechodziła bocznica kolejowa od głównej stacji kolejowej w mieście, przecinająca ul. Teatralną (dzisiejszą Al. Wolności) i wkraczająca na teren wystawy, by uniknąć wyładowywania eksponatów zamiejscowych wystawców na stacji i by dostarczać je bezpośrednio na wystawę.

Ten pobieżny szkic, obrazujący w ogólnym zarysie rozplanowanie głównych budynków wystawowych, mówił zupełnie jasno o potężnym rozmachu wystawy. Kulturalne znaczenie wystawy nie ograniczało się jedynie do jego roli pokazowej; stokroć ważniejsze znaczenie miała ona, jako nić [wiążąca ze sobą skołatane przejściami 1905 r. i zawiedzione w swoich nadziejach politycznych społeczeństwo polskie w Kongresówce. Częstochowska wystawa stała się na okres dwóch miesięcy jakby ośrodkiem polskiej myśli społecznej i przeglądem sił społecznych i gospodarczych Narodu Polskiego, wykazującym jego niespożytą moc duchową, niewyczerpany zasób energji społecznej i wytrwałości, zdolnej do pokonywania piętrzących się zewsząd trudności. Tutaj, w grodzie podjasnogórskim, odbyło się szereg zjazdów i fachowych i społecznych, mniej lub więcej udanych, do Częstochowy przyjeżdżali wybitni przedstawiciele Narodu Polskiego, nierzadko z innych zaborów, tutaj spotykali się ludzie* należący do różnych warstw Narodu i do różnych obozów politycznych; niejeden z nich na widok bogactw, w jakie obfitowała ziemia Polska, opuszczał Częstochowę z wiarą w przyszłość Narodu Polskiego i w olbrzymią moc jego ducha.

Władze rosyjskie, udzielając zezwolenia na wystawę (wystawa formalnie odbywała się pod egidą Piotrkowskiego Tow. Rolniczego), nie spodziewały się, że wystawa stanie się wystawą krajową i przyjmie tak imponujące rozmiary. Wystawa nie poszła im w smak, za bardzo była polska, a wcale nie była państwowa; władze rosyjskie, udzieliwszy pozwolenia na wystawę, musiały ją tolerować, nie czuły się jednak dobrze na terenie wystawy; teren wystawy stał się jakby enklawą polską i nosił charakter eksterytorjalny; na terenie tym panem sytuacji nie był ani policmajster, ani naczelnik powiatu, ani gubernator, lecz członkowie komitetu wystawowego; stosunek władz do wystawy był też stale dość cierpki. Na otwarcie jej zjechał wprawdzie gubernator wojenny gub. Piotrkowskiej gen. Kaznakow, zwiedził ją i warszawski gen. gubernator gen. Skałon i różni inni dygnitarze, wizyty ich miały jednak charakter więcej formalny i zdawkowy. Polskość panowała na wystawie niepodzielnie.

Dzień otwarcia wystawy stał się wielkiem zdarzeniem w dziejach Częstochowy i wielkiem świętem dla całego miasta. O godz. 12 w południe w d. 5/VIII 1909 r. u wylotu ul. Celnej (obecnie Lublinieckiej), przy głównem wejściu na wystawę, zgromadził się cały komitet wystawy in corpore i wielka ilość zaproszonych osób z Częstochowy i z całego kraju, by wysłuchać przemówień i asystować przy tradycyjnem przecięciu wstęgi. Przed przecięciem wstęgi zostały wygłoszone dwa przemówienia, jedno przez Ojca Generała zakonu Paulinów i przeora klasztoru Jasnogórskiego, ks. Euzebjusza Rejmana, drugie przez prezesa komitetu wystawowego księcia Stefana Lubomirskiego, poczem po przecięciu wstęgi cały komitet i wszyscy zaproszeni goście wkroczyli uroczyście na teren wystawy. Odtąd w ciągu dwóch miesięcy istnienia wystawy nieprzebrane ilości mieszkańców Częstochowy i tłumy przyjezdnych przesuwały się ulicami miasta, dążąc ku wystawie. Przez dwa miesiące Częstochowa robiła wrażenie wielkiego i ruchliwego miasta. Wystawa była urządzona naprawdę na modłę europejską i dawała przedsmak tego, czem właściwie powinna byłaby być Częstochowa; kontrast pomiędzy wystawą i pomiędzy miastem był zbyt wielki i zbyt rażący, by mógł ujść uwagi tych, którym leżał na sercu przyszły rozwój miasta i doprowadzenie go do europejskiego wyglądu. Wystawa z r. 1909 miała duże pedagogiczne znaczenie i wywarła bezwątpienia silny wpływ na umysły światlejszych obywateli miasta; była ona pierwszą jaskółką, zwiastującą nastanie nowego okresu w dziejach urbanistyki miasta. Niestety, ten nowy okres zjawił się w Częstochowie dopiero w kilkanaście lat później; na to opóźnienie złożyło się wiele przyczyn.



strzałka do góry